Nowa książka?
Witaj w Twórczej Sobocie :)
W kwietniu stworzyłam plan nowej książki i wiesz do tego tygodnia nic z nim nie robiłam. W środę odwiedziła mnie przyjaciółka, a po jej wizycie aż ręce mi się paliły do pisania. Zabrałam wielki zeszyt, w którym powstało streszczenie. Zaczęłam robić plan, wypisywać daty, bohaterów. Zrobiłam wstępne drzewo genealogiczne, podział na rozdziały. Kiedy już to miałam gotowe zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie główną bohaterkę. Szybko chwyciłam komputer i poszło! Z ręki niemal wylewała mi się scena. Uwielbiam ten stan! Jest to niemal porównywalne z układaniem bukietu ślubnego! Zresztą zupełnie inaczej pisze się przez lata bloga, a zupełnie inaczej piszę się książkę z myślą o jej wydaniu!! Osobista Wojna, której już się nie mogę doczekać była w mojej głowie szaro-bordowa. Ta książka ma aurę zieleni i żółtego. Jestem sama ciekawa co się tutaj zadzieje :) jak poukładam swoich bohaterów, jacy nowi przyjdą do mnie podczas pisania, kto znowu będzie mi się śnił po nocach i jak bardzo będzie to trudne i zarazem piękne doświadczenie?
Pierwsza scena.............
W kwietniu stworzyłam plan nowej książki i wiesz do tego tygodnia nic z nim nie robiłam. W środę odwiedziła mnie przyjaciółka, a po jej wizycie aż ręce mi się paliły do pisania. Zabrałam wielki zeszyt, w którym powstało streszczenie. Zaczęłam robić plan, wypisywać daty, bohaterów. Zrobiłam wstępne drzewo genealogiczne, podział na rozdziały. Kiedy już to miałam gotowe zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie główną bohaterkę. Szybko chwyciłam komputer i poszło! Z ręki niemal wylewała mi się scena. Uwielbiam ten stan! Jest to niemal porównywalne z układaniem bukietu ślubnego! Zresztą zupełnie inaczej pisze się przez lata bloga, a zupełnie inaczej piszę się książkę z myślą o jej wydaniu!! Osobista Wojna, której już się nie mogę doczekać była w mojej głowie szaro-bordowa. Ta książka ma aurę zieleni i żółtego. Jestem sama ciekawa co się tutaj zadzieje :) jak poukładam swoich bohaterów, jacy nowi przyjdą do mnie podczas pisania, kto znowu będzie mi się śnił po nocach i jak bardzo będzie to trudne i zarazem piękne doświadczenie?
Pierwsza scena.............
Światło wpadało do pokoju, tak jakby ktoś wlewał złoto przez
okno. Obrazy na sztalugach stały jeden obok drugiego. Wbrew pozorom to był
bardzo ciemny pokój. Tylko jedna, jedna godzina dziennie była tą złotą. Pokój miał ogromne okna, które przez
większość dnia były zasłonięte kotarami. Trzy wielkie szarobure, kiedyś bordowe
kotary to niemal wyszarpane w lumpeksie skarby. Pewnego dnia kiedy szukała czegoś
do malowania, natknęła się na nie. Pochodziły z kina i czasy swojej świetności
miały już dawno za sobą. W jakimś odruchu zgarnęła je i nawet nie zastanawiała
się czy będą jej pasować. Musiała stoczyć o nie walkę na spojrzenia. Nie tylko
ona miała na nie ochotę. Jej ręka była szybsza albo po prostu stała tam, gdzie
powinna. Niezadowolona kobieta bez skrępowania opluła ją wyzwiskami, pod nosem
mamrotała kurwy i inne mało przyjemne epitety. Daria stała wtedy jak szprycha.
Wyprostowana i skupiona, milcząca. Gładziła zasłony w swoim koszyku. W jej wyobraźni
właśnie rozsypywała tony lodu. Właścicielka małego lumpka udawała, że nic jej
to nie interesuje. Wszystkie wieszaki świata były bardziej atrakcyjne niż dwie
szalone kobiety. Skasowała pierwszą klientkę, potem drugą, ale nie wdawała się w
dyskusje ani nie opowiedziała historii tych kotar. Szkoda, w myślach perorowała
na temat jak to świat się zmieniał i kin studyjnych już nie ma. Jednak nie tym
razem. Kotary powędrowały do pracowni malarki.
Daria wstała i nonszalancko wyciągnęła rękę przed siebie,
żeby odsłonić okno. Chciała wpuścić słońce. Od tygodnia siedziała w swojej
pracowni i nie mogła dojść do siebie. Wszystko to co się zadziało od momentu,
kiedy odebrała telefon z kancelarii wyprowadziło ją z równowagi. Nie wiedziała
jak ma się pozbierać, co zrobić z tym wszystkim co dostała i jak porozmawiać z
rodzicami. Wbrew pozorom ta ostatnia sprawa bolała ją najbardziej. Opuściła
rękę i wychyliła się przez otwarte okno.
Krajobraz gołego parku o tej porze to nic dziwnego. Nie ma liści na
drzewach, nie ma dzieci, nie ma ludzi. Jest cisza i spokój. Szarość właśnie
dzisiaj przyjęła kolejny stopień burowatości.
Właśnie tak. Bura, kwietniowa wiosna. „Gdyby tak udać, że nic się stało?
Gdyby przyjąć to wszystko jako normę? Gdyby nie smucić się i nie szaleć z
powodów niewiadomych i niedopowiedzianych? Stałabym się jak Matka albo jeszcze
gorzej jak Babka. Dałbym przyzwolenie na to wszystko czy po prostu żyłabym
swoim życiem i na własnych zasadach?” Pytania bez odpowiedzi były jej
specjalnością. Doskonale wiedziała, że im dłużej będzie siedzieć w pracowni i
zadawać pytania niczym maszyna telewizyjna, koło będzie w grze, a ją ominie
fortuna. Musiała w końcu podjąć jakąś decyzję, co z tego skoro na samą myśl
chowała się w swojej szafie. Szafie myśli niepoukładanych.
Ciekawa jestem Twoich emocji podczas czytania! Napisz mi w komentarzu, jaki kolor Ci towarzyszył i czy sama scena Cię zaintrygowała?
Ściskam mocno :)
Basia
Komentarze
Prześlij komentarz
Cóż jestem typową kobietą i uwielbiam rozmowy, Twój komentarz jest dla mnie ważny i bardzo Ci za niego dziękuję!! Jest dla mnie namiastką tej długiej rozmowy, gdybyśmy się spotkały:)