"Grand Hotel Granit" Emilia Teofilia Nowak - recenzja
Czekałam na „Grand Hotel Granit” Emilii Emilia Teofila Nowak , jak na wakacje. Pierwsza część, czyli „Hotel Aurora” dała mi chwilę oddechu i pozwoliła pospacerować po górach. W Granicie przenosimy się nad morze, a Antonina bez Grażyny rozkwita, jak kwiat tylko nie zawsze kieruje się w stronę słońca. Trafia na wiele toksycznych osób, podejmuje często decyzje pod wpływem emocji, a potem… Młodość. Postać pięknej dziewczyny, która ładuje się w różne intrygi i tarapaty, bo ma silną potrzebę pomagania innym, a do tego wszyscy ją uwielbiają, uzmysławia czytelnikowi jak ważne jest wejście w dorosłe życie z poukładanymi relacjami rodzinnymi, umiejętnością stawiania granic, słuchaniem własnego ciała… tego jeszcze nikt nas nie uczy w młodym wieku. To wszystko odkrywamy, gdy dopadnie nas cierpienie czy strata. Wydarza się tragedia, po której często nie mamy nadziei na lepsze życie. Mimo to, nigdy nie jesteśmy sami, a obcy ludzie, którym na nas zależy stają się rodziną i wspierają jak mogą, by pó