Latarnie Morskie

Dziś ostatni wspomnieniowy post z wakacji nad naszym Bałtykiem. Plażę uwielbiam i tu większa część mojej rodziny zapewne umiera ze śmiechu...tak więc uwielbiam, ale na swój sposób...bo piasku nie znoszę...za to lubię patrzeć w morze, słuchać szumu fal i mew. Na plaży czytam, nikt nie zmusi mnie, żebym weszła do wody...nikt...dobre wakacje to takie, na których podczas tygodnia przeczytam minimum cztery książki, kilka gazet, godzinami mam na twarzy konsternację, myślę o tym w co się uwikłałam przez ostatnie lata  i tak dalej...dobre wakacje to takie, kiedy mogę zadbać o własną duszę i jej rozwój... dwa lata temu na plaży ćwiczyłam jogę, niestety źle się to dla mnie skończyło schylałam się po bluzę i rok czasu leczyłam się po wypadnięciu dysku, a potem okazało się, że mam przepuchlinę i tak dalej...w tym roku odpuściłam sobie jogę, na rzecz spacerów i rodzinnych gier. Jednak nie mogę zapominać o tym, iż na wakacje zabieram również dzieci:) , choć kiedy mam ciągle nos w książkach może to tak wyglądać...Najfajniejszą częścią wakacji zawsze jest wakacyjne zwiedzanie.
Dwa ostatnie dni, kiedy nastąpił już całkowity przesyt plażą u wszystkich albo niemal u wszystkich, wybraliśmy się po pierwsze do Gąsek, a po drugie do Kołobrzegu. W Gąskach byliśmy tyle razy ile razy byliśmy nad morzem, ale nadal jest nam miło powracać na Latarnię Morską w Gąskach. Wdrapanie się na nią, zwłaszcza dla kogoś kto ma lęk wysokości:) czyli dla mnie...no cóż łydki mi się trzęsły, a mój rycerz niestety znalazł sobie dużo młodszą księżniczkę czyt. córeczkę! zostałam ze swoim strachem sama...dałam radę, wdrapałam się razem z moją siostrzenicą, obie byłyśmy lekko zestresowane:) Jedynie Kacper okazał się ekspresem w zdobywaniu latarni... Był upał, a latarnia pokryta złotem Słońca, lekki wiaterek i pełno ludzi, wiele osób zwłaszcza dam wystraszonych tak jak my...Jak już się weszło, to te widoki były cudne i o wysokości można było zapomnieć...ale świadomość tego, że te mury są tak bardzo stare...brrrr...Gofry z bitą śmietaną wynagrodziły wszystko:)





Dnia następnego ruszyliśmy do Kołobrzegu, miało padać, lać i tak dalej, a był upał 33 stopnie...








Cóż Kołobrzeg najpiękniejszy jest we wrześniu, kiedy jest niemal pusty...podczas naszych odwiedzin było koszmarnie dużo ludzi, ludzi zwiedzających, kąpiących się, jedzących, pijących, wszędzie były kolejki oprócz jednego miejsca... zwiedzanie zaczęliśmy od portu i króciutkiego rejsu statkiem Santa Maria. Gdyby nie drażniący zapach spalin, rejs zaliczyłabym do udanych, zwłaszcza że odbyłam go sama z dwójką małych piratów...reszta dorosłego towarzystwa poszła pić soczki i wodę...nas pieścił wiatr i ryk silnika:)  dzieci mega zadowolone, pytań nie było końca:)
a potem ruszyliśmy na Latarnie Morską!!
tam też znajduje się sala wystawowa:





  i wychodząc dostrzegliśmy takie małe Muzeum Minerałów i tam właśnie nie było kolejki, tylko my nawet pani była zaskoczona naszą wizytą!!
a tam cuda!!




oczywiście skamieniało gniazdo jaj dinozaura  Segnosaurusa, teropoda, roslinożercy oraz największa muszla w Polsce ważąca 150 kg pobiły wszystkie inne eksponaty wystawy:)Wewnątrz ustawiono kilkanaście szklanych witryn. Na półkach leży kilkaset krystalicznych, ciętych i szlifowanych minerałów z całego świata. Zostały zebrane m.in. w Maroku, Rosji, Brazylii i na Madagaskarze. Warto bliżej przyjrzeć się też krzemieniom pasiastym z Iłży i drzewu skamieniałemu z Opola. W muzeum pojawi się też szlifierka. 
potem jeszcze molo i falochron...



czas wrócić do domu  

miłego dnia Basia

Komentarze

Popularne posty