Lęki...
Zrobiło mi się gorąco, kiedy w styczniu mąż opowiadał mi o tym co się dzieje w Chinach.
Niemożliwe, niemożliwe, żeby to do nas dotarło...
Dwa tygodnie temu usłyszałam, że już, zaraz , za chwilę będzie u nas.
Cała Polska się śmiała, niemal czekała na Nasz pierwszy przypadek.
Śmiech.
Dziś czytam, że pacjent zero udziela wywiadów.
Siedzę w domu z dziećmi, dziś szkoły już nie pracują, również sądy, biblioteki, domy kultury...
Słyszę komentarze i śmiech, czytam o imprezach, wspólnych piwkach i kawach.
Nie, nie boję się braku jedzenia i papieru toaletowego.
O wiele bardziej boję się braku empatii, zrozumienia powagi sytuacji, tysiąca teorii spiskowych, kpin z zupy z nietoperza, zamieszek, niespłaconego kredytu.
Dbam o nas na co dzień, jemy w domu wszystkie posiłki, chyba że wyjeżdżamy. Gotuję, robię przetwory. Nie brak jedzenia jest problemem.
Lęk przed chorobą, bezsilnością, świadomość zakłamania sytuacji...
Życie przynosi nam codziennie zmartwienia i problemy. Na naszej drodze stawia dobrych i złych ludzi. Dobre i złe sytuacje. Dostajemy tyle samo motywacji i siły, co strachu, smutku i poczucia, że jest źle.
Wiele razy w życiu się bałam o siebie, kiedy przez rok nie mogłam chodzić, bo mój kręgosłup odmówił mi posłuszeństwa i miałam wizję wózka. Kiedy wycinałam guza piersi, kiedy moje jelita zwariowały ze stresu...
Bałam się o bliskich, bezsilność, gdy umiera przy Tobie, ktoś kogo kochasz...Bałam się, kiedy mój syn się dusił, kiedy dzieci malutkie miały gorączkę, wysypkę, kiedy uderzyły się w głowę...
Nakręcałam się tym strachem. Czasem byłam jak bączek i kręciłam się w kółko, ze strachu.
Tak się działo kiedy nie miałam wpływu na to co się działo, śmierci nie zatrzymam, a na chorobę i jej postępy też często nie mam wpływu.
Dzieci zostały w domu. Odetchnęłam. Wrocław, zrobił się pusty. Nie wiem, ile jedzenia miałabym kupić dla sześcioosobowej rodziny. Dywagujemy z mężem, że będziemy mieli przewartościowanie wszystkiego.
Może to właśnie ten czas, żeby się zatrzymać i docenić to co mamy. Parę tygodni temu dostałam wiadomość, że mam nudne życie, a piszę o nim jakbym żyła w Pałacu i codziennie miała bal. Uśmiałam się, bo ktoś trafił w dziesiątkę. Życie to Bal! Moje życie było naładowane emocjami jak wiosenny pokaz mody. Twoje pewnie też. Tylko nie widzimy tego. W pędzie do pracy, w codziennej walce o zakupy, rachunki, czas z dziećmi.
Mamy przymusowy pobyt w domu, to czas by docenić to czego musimy się dzisiaj wyrzec. Dostrzec, jak jest nam dobrze, a co zostało nam odebrane.
Na moim balu będzie oczywiście kawa zamiast szampana, a orkiestra będzie grała piosenki dla dzieci, ale doceniam te wszystkie momenty. Ten czas.
Dbam o siebie, na tyle na ile mogę. Cóż tez się boję. Jak każdy, mam w sobie ten lęk.
Damy sobie radę, bo dlaczego mielibyśmy nie dać?
- dużo oddycham, dużo czytam, dużo przytulam, dużo myślę, dużo wizualizuję
- tłumaczę dzieciom, choć sama nie rozumiem
- chciałabym więcej pisać, ale natchnienie śpi
A Ty jak sobie radzisz? Napisz jeśli masz potrzebę.
Damy radę!
Bądź spokojna.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wstaję z bólem ciała. Jestem spięta.
Koniec. Nie dam się wkręcić moim lękom i strachom.
Wypijam kieliszek aloesu, podnosi odporność. Ja piję na stan zapalny od endomendy.
Wyciągam filiżanki do kawy.
Robię szybkie śniadanie dla dzieci.
Rozkładam matę i wyciszam ciało. Wyciszam umysł. W południe pójdę pochodzić po trawie.
Potem czytam i piszę. Zabawa z dziećmi teraz jest łatwiejsza, starsze rodzeństwo chętnie mi pomaga.
Szybki obiad. Delikatna zupa z kalafiora i z kurkumą.
Selekcja informacji, odpisuję na emaile, płacę rachunki.
Ból ciała jest ze mną.
Zaczynam tańczyć z dziećmi i śmiejemy się na głos.
Powstaje lista filmów i lista szybkich dań i ciastek do zrobienia.
Wszystko, jakby w zawieszeniu.
Jednak jest uśmiech.
Mam wszystkie dzieci przy sobie, mamy dom, ogród, kawę, pełną spiżarnie moich dżemów. Papier toaletowy też jest.
Żyć. Nie czekać na armagedon.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pocieszam się i Ciebie również, tym że my się szybko przystosowujemy. Za chwilę przyzwyczaimy się do nowej rzeczywistości. Nie będzie to łatwe, ale tak się stanie.
Ważne jest by ochronić, siebie, najbliższych i starsze osoby.
Zachowaj spokój i zostań w domu, jeśli możesz.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zostań w domu
Basia
Niemożliwe, niemożliwe, żeby to do nas dotarło...
Dwa tygodnie temu usłyszałam, że już, zaraz , za chwilę będzie u nas.
Cała Polska się śmiała, niemal czekała na Nasz pierwszy przypadek.
Śmiech.
Dziś czytam, że pacjent zero udziela wywiadów.
Siedzę w domu z dziećmi, dziś szkoły już nie pracują, również sądy, biblioteki, domy kultury...
Słyszę komentarze i śmiech, czytam o imprezach, wspólnych piwkach i kawach.
Nie, nie boję się braku jedzenia i papieru toaletowego.
O wiele bardziej boję się braku empatii, zrozumienia powagi sytuacji, tysiąca teorii spiskowych, kpin z zupy z nietoperza, zamieszek, niespłaconego kredytu.
Dbam o nas na co dzień, jemy w domu wszystkie posiłki, chyba że wyjeżdżamy. Gotuję, robię przetwory. Nie brak jedzenia jest problemem.
Lęk przed chorobą, bezsilnością, świadomość zakłamania sytuacji...
Życie przynosi nam codziennie zmartwienia i problemy. Na naszej drodze stawia dobrych i złych ludzi. Dobre i złe sytuacje. Dostajemy tyle samo motywacji i siły, co strachu, smutku i poczucia, że jest źle.
Wiele razy w życiu się bałam o siebie, kiedy przez rok nie mogłam chodzić, bo mój kręgosłup odmówił mi posłuszeństwa i miałam wizję wózka. Kiedy wycinałam guza piersi, kiedy moje jelita zwariowały ze stresu...
Bałam się o bliskich, bezsilność, gdy umiera przy Tobie, ktoś kogo kochasz...Bałam się, kiedy mój syn się dusił, kiedy dzieci malutkie miały gorączkę, wysypkę, kiedy uderzyły się w głowę...
Nakręcałam się tym strachem. Czasem byłam jak bączek i kręciłam się w kółko, ze strachu.
Tak się działo kiedy nie miałam wpływu na to co się działo, śmierci nie zatrzymam, a na chorobę i jej postępy też często nie mam wpływu.
Dzieci zostały w domu. Odetchnęłam. Wrocław, zrobił się pusty. Nie wiem, ile jedzenia miałabym kupić dla sześcioosobowej rodziny. Dywagujemy z mężem, że będziemy mieli przewartościowanie wszystkiego.
Może to właśnie ten czas, żeby się zatrzymać i docenić to co mamy. Parę tygodni temu dostałam wiadomość, że mam nudne życie, a piszę o nim jakbym żyła w Pałacu i codziennie miała bal. Uśmiałam się, bo ktoś trafił w dziesiątkę. Życie to Bal! Moje życie było naładowane emocjami jak wiosenny pokaz mody. Twoje pewnie też. Tylko nie widzimy tego. W pędzie do pracy, w codziennej walce o zakupy, rachunki, czas z dziećmi.
Mamy przymusowy pobyt w domu, to czas by docenić to czego musimy się dzisiaj wyrzec. Dostrzec, jak jest nam dobrze, a co zostało nam odebrane.
Na moim balu będzie oczywiście kawa zamiast szampana, a orkiestra będzie grała piosenki dla dzieci, ale doceniam te wszystkie momenty. Ten czas.
Dbam o siebie, na tyle na ile mogę. Cóż tez się boję. Jak każdy, mam w sobie ten lęk.
Damy sobie radę, bo dlaczego mielibyśmy nie dać?
- dużo oddycham, dużo czytam, dużo przytulam, dużo myślę, dużo wizualizuję
- tłumaczę dzieciom, choć sama nie rozumiem
- chciałabym więcej pisać, ale natchnienie śpi
A Ty jak sobie radzisz? Napisz jeśli masz potrzebę.
Damy radę!
Bądź spokojna.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wstaję z bólem ciała. Jestem spięta.
Koniec. Nie dam się wkręcić moim lękom i strachom.
Wypijam kieliszek aloesu, podnosi odporność. Ja piję na stan zapalny od endomendy.
Wyciągam filiżanki do kawy.
Robię szybkie śniadanie dla dzieci.
Rozkładam matę i wyciszam ciało. Wyciszam umysł. W południe pójdę pochodzić po trawie.
Potem czytam i piszę. Zabawa z dziećmi teraz jest łatwiejsza, starsze rodzeństwo chętnie mi pomaga.
Szybki obiad. Delikatna zupa z kalafiora i z kurkumą.
Selekcja informacji, odpisuję na emaile, płacę rachunki.
Ból ciała jest ze mną.
Zaczynam tańczyć z dziećmi i śmiejemy się na głos.
Powstaje lista filmów i lista szybkich dań i ciastek do zrobienia.
Wszystko, jakby w zawieszeniu.
Jednak jest uśmiech.
Mam wszystkie dzieci przy sobie, mamy dom, ogród, kawę, pełną spiżarnie moich dżemów. Papier toaletowy też jest.
Żyć. Nie czekać na armagedon.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pocieszam się i Ciebie również, tym że my się szybko przystosowujemy. Za chwilę przyzwyczaimy się do nowej rzeczywistości. Nie będzie to łatwe, ale tak się stanie.
Ważne jest by ochronić, siebie, najbliższych i starsze osoby.
Zachowaj spokój i zostań w domu, jeśli możesz.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zostań w domu
Basia
piękny i ważny wpis! jako osoba w trakcie leczenia nerwicy mogę dodać, że obecna sytuacja w kraju zaostrza objawy nie tylko u mnie, ale też u np. znajomej z depresją :(
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i nie daj się, bo każdego dnia walczymy o lepsze jutro dla siebie i dla bliskich! Ściskam mocno :)
Usuńniestety, podpinam się pod wpis i pod powyższy komentarz, obecna sytuacja jest okropna dla każdego, ale dla osób znerwicowanych, lękowych to tragedia. Sama już nie wiem co robić, rozważam nawet leczenie lęków hipnozą, bo przyszłość jest bardzo niepewna :(
UsuńNiestety jest coraz gorzej. Szukaj każdej możliwej pomocy i techniku uwalniającej od stresu i lęków. Działaj! Walcz o siebie! Jest bardzo ciężko, ogrom informacji i dużo dezinformacji to jest dramat. Musimy w tym czasie pracować ze sobą najlepiej jak się da. Ściskam mocno.
Usuń