Szczęśliwego Nowego Roku!!

 Od kiedy postanowiłam Pięknie Żyć nauczyłam się robić podsumowania. Podsumowanie tygodnia, miesiąca, roku. Czasem jest to zdanie, czasem jakieś zdjęcie, czasem długa lista. Po co, na co zapytasz? Taka ciągła kontrola? Absolutnie. To dla mnie jak nagroda, jak chwila zadumania się nad tym co robię i jak robię czy idę w dobrą stronę, czy nadal zmierzam Drogą do Siebie. Co roku siadam i planuję nowe cele i nowe wyzwania. Nauczyłam się też, że nie muszą one być wielkie, że kolejny rok składa się z tysiąca małych i nowych chwil, momentów, zdarzeń. W tym roku moja lista jest w całości wykonana. Jeszcze dwa dni temu wisiała nade mną moja garderoba, w której miałam zrobić porządek. W założeniu miałam zrobić sobie kilka kompletów ubrań, bazując na kilkunastu ubraniach. Pozbyłam się niemal dwóch worków ubrań, jeszcze z poprzedniego życia, z kilku ciąż, zostawiłam tylko czerwone spodnie ze studiów! Mam do nich ogromny sentyment, choć nigdy w nie już nie wejdę. Na ostatnią chwilę zrobiłam i to. Potem wpadłam w wir porządków. Wyrzucania śmieci, starych gazet, papierów, segregowanie tego wszystkiego i mycie podłóg - wczoraj sprawiło mi ogromną radość. Potem wymalowałam swoja mapę marzeń, myśli, słów, działań, zrobiłam świece sojową i mogę z lekkością wchodzić w 2021 rok.

Czego mnie nauczył 2020? Spokoju. Uświadomił mi, że tylko spokój może mnie uratować, że panika, strach, wkurw, irytacja, obawa, mnie wykańczają. Że praca nad sobą w wymiarze rozwoju duchowego, to zbyt mało. Otwartość na to co dostanę od świata, zgoda na to i umiejętne pokierowanie tym, czyli wyjęcie wszystkiego co korzystne dla mnie jest jedyną drogą. Cały rok był pełen emocji. Pandemia, dzieci, pisanie książki, pełnej emocji, praca, ograniczenia. Do marca 2020 miałam wyrzut szczęścia, endorfin, lekkości. Początek roku był cudowny. Od marca do maja, emocje negatywne często brały górę, choć walczyłam z nimi każdego dnia. Od lipca wskoczyłam na właściwe tory, czyli generalnie wróciła moja normalność. Trwa do dzisiaj, czasem przeplatana euforią, jak po premierze Malowanego Życia, czy totalnym nakręceniu, kiedy prowadzę dla Was live albo kiedy moje, małe dzieci założą same skarpetki! Pamiętam swoją radość z pierwszej kanapki z rzodkiewką i sałatą z naszego warzywniaka! Poczucie ogromnego szczęścia, kiedy na wakacjach mąż zabrał mnie do jednej z najpiękniejszych rybnych knajp na wodzie. Moje łzy, mieszające się z radością, kiedy moja siostra z moim mężem przygotowali dla mnie filmik urodzinowy z życzeniami od przyjaciół. Było tych momentów!!

Jednak w całym tym roku towarzyszyła mi tęsknota za ludźmi, za spotkaniami, za oczami rozmówcy, za gestem, szeptem, śmiechem. Nauczyłam się wielu nowych rzeczy. Od montowania krótkich filmików, robienia zakwasu na żur, wylewania świec sojowych, kilku metod oddechowych, nadawania
paczek w paczkomacie, aż do pieczenia chleba, miesiąca bez mięsa… znowu mogę tego wyliczać długą listę. Wygrałam z lękiem i strachem, który tak manipuluje nami od marca. Najbardziej rozśmieszyło mnie? Nie wiem! Nie umiem sobie przypomnieć tego momentu! Ale za to pamiętam swoje wzruszenie, kiedy dzieci poszły pierwszy raz do przedszkola, a ja uciekłam do parku i było mi smutno, a potem przyjaciółki mnie wsparły i jakoś to poszło. 

Największe moje ryzyko w tym roku, to wydanie Malowanego Życia. W czasach, kiedy nie ma spotkań autorskich, cały czas byłam pewna, że muszę wydać książkę. Jednak ryzyko finansowe jest duże. Czy wiele razy powiedziałam” Nie”? Z milion? Ale dzieci się nie liczą, no to zdarzyło mi się asertywnie odmawiać. Już umiem. Wiem, że moje książki pomagają. Kobiety piszą do mnie zarówno o Osobistej Wojnie, jak i Malowanym Życiu, że to książki terapeutyczne. Dają im wsparcie i zmuszają do zatrzymania się, a potem dają nadzieję i kopa do życia. Taka była moja misja przy ich pisaniu i z tą misją poszło do Was kilkaset egzemplarzy. Moje miejsce do życia to mój dom. Uwielbiam go i wiem, że zrobiłam wszystko, żebyśmy byli tu szczęśliwi. Otaczam się też tylko ludźmi wspierającymi mnie w drodze pisarskiej, rozwoju, w dążeniu do harmonii. Choć w tym roku spotkałam ludzi, którzy chętnie sprawdzają, czy mówię prawdę, czy robię to co mówię, zaglądając w moje życie i korzystając z tego, że ich wpuściłam na moment do mojego świata. O i tym samym wróciłyśmy do pytania o to co mnie rozśmieszyło. No to już mam to wspomnienie w głowie.

Nieustannie zachwyca mnie natura i przyroda. Teraz zachwycam się rozwojem moich dzieci, które od września przeszły niesamowitą zmianę. Mają swój pokój, ja odzyskałam sypialnię i dorobiłam się w końcu biurka do pisania. Dziś na dobranoc siadamy, a ja im czytam bajki. Wszystko rozumieją, zadają pytania, zapamiętują tekst. Uwielbiam te chwile.

Czy to był dobry rok? Myślę, że po odcięciu, telewizji, polityki, kryzysu zdrowotnego, gospodarczego, kryzysu wolności, bezpieczeństwa… bez tego wszystkiego byłby to rok bardzo dobry. No, ale to jest i miesza, jak w garncu. Skutki dopiero przed nami. Jednak teraz mamy czas by zbudować w sobie system obronny. Zbudować spokój, czyli plan na 2021 rok. Robiąc podsumowanie 2020 roku wyciągnij z niego to co było najlepsze. Nie skupiaj się na negatywach, na tym co było tak bardzo trudne, straszne, chyba że dałaś sobie z tym radę – wtedy wrzuć to słoika sukcesów.

Bez względu na wszystko co się dzieje dookoła mamy wpływ na bardzo wiele spraw. Na swoich bliskich, na nasze postrzeganie, na nasze uczucia, na pogodę ducha, na zdrowie, na emocje, na wiarę. I to razem z miłością i nadzieją jest naszą mocą. Mocą do wykorzystania w 2021 roku.
Życzę Ci, abyś miała poczucie siły, chęci do działania, motywację do własnego Pięknego Życia. Życzę Ci, abyś się zatrzymała na chwilę, żebyś potrafiła dostrzec piękno dookoła i dobrych ludzi na Twojej drodze Ci życzę. Nie daj się i żyj pełną piersią!!


A na koniec dziękuję Ci, że jesteś tu ze mną i dzielisz się swoimi inspiracjami, polecasz moje książki, piszesz do mnie, dając mi wsparcie, uśmiechasz się do mnie, kiedy tego potrzebuję, rozkwitasz w kryzysie, działasz i dajesz innym dobro!
Szczęśliwego Nowego Roku!



Komentarze

Popularne posty