Słoik z dżemem, czyli felieton w Akademii Pozytywnych Kobiet
Słoik z dżemem
Uciekam do lasu, na spacer, bo myśli wciąż natrętne i dają mi popalić. Gdzie jestem? Dziś? To miejsce ciszy, miejsce snu, bo natura sama robi prządki. Zrzuca liście, usypia zwierzęta. Nic nie bzyczy, nic nie spada na twarz, pająki nie robią pajęczyn. Ptaki już ucichły, czasem jakiś zaśpiewa, smutną jesienną pieśń. Uciekam, bo chce zrobić cos dla siebie. Tak z miłości. Znasz to przecież. Wiesz doskonale, jakie to trudne. Kremy zalegają na półce, kolejny wieczór kładę się spać, a one czekają. Strony książek, których jeszcze nie dotknęłam. Muzyka, która nie dotarła do moich uszu. Ciało woła, ale przecież każdego coś boli.
A ja bym chciała tak siebie kochać. Dbać. Rozpieszczać. Tymczasem jemu podaję poduszkę, dzieciom osładzam życie. Odpowiadam na każde pytanie, wiadomość, prośbę. Wiesz, jak to jest. Znasz to. Potem biegnę dalej. Całuję swoje kwiaty, głaskam psa, karmię kota. Czasem, gdy już padam przytulam siebie. To takie przecież przyjemne. I nie muszę czekać, aż ktoś przytuli mnie. Emocje. Wychodzą ze mnie wtedy łzy, mruczenie pod nosem i światło mnie ogarnia jakieś. Targają emocje, myśli kołaczą. Tu lista zakupów, tam prezentów, gdzie indziej rachunki… czasem wolę się wściec, wyrzucić to wszystko. To moja słabość, a powinna być siła. No jak to się ma do długich wieczorów, niewyspania, braku chęci do działania? Idę dalej. Wracam do tych dni, w których czułam się nikim. Rozpatruję wszystkie za i przeciw. Otwieram słoik moich sukcesów i wylizuję niczym dżem śliwkowy. Jednego dnia zaskoczyłam wszystkich, nawet siebie. Udało mi się to wszystko zrobić czego wcześniej nie umiałam nawet dotknąć. Kiedy indziej, byłam na przodzie i odebrałam atak, najlepiej jak mogłam. Nikt nie został ranny.
Później stworzyłam coś pięknego, co innym dało radość. Snułam swoją opowieść dla siebie. Moja przeszłość- moja moc. Słoik okazał się pełen. Nigdy już się ten słodki smak nie skończy. Zamiast tylko wylizywać, będę dorzucać kolejne sukcesy. Małe i duże. Słoik dobra rzecz. Taka ekologiczna, wielorazowego użytku. Listopadowy las, odpoczywa. Zebrane grzyby, uśpione zwierzęta. Szumią gołe od liści drzewa i ja wśród nich co patrzę w przyszłość. Brzoza daje mi siłę, sosna oczyszcza moje myśli, zielony mech pozwala odpocząć oczom. Wizualizuję przyszłość. Te wszystkie lęki są nie moje. Moje jest pragnienie. Dlatego właśnie planuję swoich marzeń spełnienie. Krok po kroku. Dzień po dniu. Utulać siebie, punkt pierwszy. Biec pod prąd. Punkt drugi. Planuję. Stosuję. Myślę i czuję. Emocje tym razem będą moją siłą. Wiem to, ty też to wiesz.
Na koniec biorę do ręki moje książki. Patrzę na okładki. Patrzę na zapisane równym drukiem zdania. Zrobiłam to. Wyszło z myśli i marzeń. Świeci swoim blaskiem. Budzi mnie z zimowego snu. Wrzucam do słoika. Zapalam świecę i głaszczę własnoręcznie zrobiony wianek. Wyszło z serca. Jest.
Zapraszam Cię na premierę mojej książki. Malowane Życie już jest w przedsprzedaży.
Ściskam mocno, robiąc kolejny krok. Trzymam kciuki za Twój.
Więcej moich felietonów znajdziesz https://akademiapozytywnychkobiet.pl/
Komentarze
Prześlij komentarz
Cóż jestem typową kobietą i uwielbiam rozmowy, Twój komentarz jest dla mnie ważny i bardzo Ci za niego dziękuję!! Jest dla mnie namiastką tej długiej rozmowy, gdybyśmy się spotkały:)