Prostego piątku...

 Cokolwiek zacznę, cokolwiek chcę zrobić okazuje się, że najważniejsza jest prostota. Bez względu na to jaką drogę wybiorę, mogę ją uprościć albo zagmatwać.

W każdej relacji w jakiej jestem mogę wprowadzić chaos i ją skomplikować, a potem żałować.
Każdy przepis na smaczne danie mogę zepsuć dodając coś od siebie albo odejmując, bo uważam, że jest to niepotrzebne.
Pisząc tekst mogę go zepsuć jednym zdaniem za dużo, by czytelnik poczuł przesyt.
Ktoś powie kwestia wyboru. Inny doda kwestia smaku. Jeszcze inny obruszy się, że to brak taktu albo umiłowanie do życia w przepychu.
Prostota. Czym zatem jest i dlaczego nie uczą o niej w szkole? Prostota to cecha, najbardziej widoczna u dzieci. Są spontaniczne i szczere. Niestety zanika w wieku szkolnym. Dobrze, by było, aby w tym czasie się rozrosła, ale ona zanika. To w wieku nastu lat zaczynamy komplikować sobie życie. Zaczynamy mieć wątpliwości i przestajemy wierzyć w siebie, a potem to już z górki. Jedni zostaną na powierzchni, a inni pogrążą się w braku pewności siebie. Wchodzą w kolejne relacje sztywni i zestresowani.
Cała ta pandemia, w której przyszło nam żyć i która dla wielu była prostą sprawą, bo jak przyszła tak pójdzie, pokazała nam jak wiele jesteśmy w stanie skomplikować. Kiedy w Internecie oglądaliśmy filmiki pt. "Dziękuje Ci Korono", myśleliśmy przychodzi przebudzenie, ludzie się obudzą...Tak, tak... obudziły się nasze instynkty samozachowawcze i chaos rozgościł się na dobre. Proste zostały tylko do złożenia meble z Ikea, bo mają instrukcje obrazkową. Prostota życia, jakby uciekła, gdzie pieprz rośnie i sorry nie ma jej na Podlasiu. Może ukrywa się w Bieszczadach, choć podobno życie tam wcale nie jest takie proste.
Cóż robić? Skąd brać siłę i energię, by upraszczać, by nie komplikować?

"Zwyczajność to cała moja siła."

Tadeusz Konwicki, Mała apokalipsa

Czasami, kiedy szukam prostoty w życiu, zwyczajności, normalności dzwonię do byłej teściowej, ona zawsze się cieszy, kiedy mnie słyszy albo piekę drożdżowe, żeby usłyszeć mlaskanie dzieci. Puszczam bańki na trawie i słyszę śmiech maluchów. Łapię za rękę męża, kiedy jedziemy autem, na sekundę. Przytulam drzewo, kiedy myślę, że już nic mi nie pomoże. Wyrzucam śmieci, porządkuję szuflady. Czasem, też tak po prostu jestem bardzo smutna, pozwalam na to sobie i siedzę tak patrząc w dal, aż uda mi się znaleźć rozwiązanie.
Najczęściej jednak słucham intuicji i wierzę w swoje przeczucia. Odzyskuję wtedy bezpieczeństwo, ale tylko do momentu, kiedy znowu pojawi się chaos. Czasem myślę, że to rodzeństwo...

Nie wiem, czy prostoty można się nauczyć, ale wiem, że można do niej wrócić.

Prostego piątku...
Basia




Komentarze

Popularne posty