Kawa - naturalnie
Witam w piątkowy
piękny dzień 😊
Siedzę sobie
na tarasie i czekam na Ciebie. Moje maluchy biegają na boso po całym ogrodzie i
wyjadają poziomki z krzaczków. Jedyny czas, kiedy możemy skorzystać z tarasu to
poranek. Już po południu zalewa nas plaga komarów. Trzydzieści sekund
wytrzymam, potem uciekam do domu i ogród oglądam przez szybę. Jest ich ogrom.
Odhaczam kolejne zadania z listy przedwakacyjnej, a już zaczęłam robić listę wakacyjną.
Na pierwszym miejscu wpisałam zaparzacz do kawy i moją ulubioną kawę waniliową.
Jedziemy w tym roku na Podlasie. Jestem trochę przerażona długością jazdy.
Powiedz trzylatkowi, że jedzie na wakacje i ma siedzieć kilka godzin w foteliku…
Uwielbiam Podlasie. Wracam tam z ogromnym entuzjazmem i radością. Mamy tydzień
do wyjazdu! Kawa w naturze, z naturą i kawa naturalnie…
Zastanawiam
się co mam Ci dzisiaj napisać, bo przecież nie będę pisać o kawie z widokiem,
bo wiadomo ta kawa jest najlepsza i nawet najgorsza lura smakuje jak włoskie
latte. Kawa w ogrodzie, kawa na tarasie, kawa na balkonie, gdziekolwiek ją pijesz
i masz widoki jest to ok. Jeśli czytasz moje wpisy wiesz, że dla mnie kawa to
po prostu rytuał.
Jaki? Dziś
jest już naturalny. Wymyśliłam go sobie, dopieściłam i jest we mnie. Od
urodzenia Bliźniaków mam kawę we krwi 😊 Jednak nie zawsze miałam z kim pić
kawę, najczęściej z przyjaciółką. Och z rozrzewnieniem wspominam te czasy,
kiedy przyjeżdżała do mnie z sernikiem, szarlotką albo lodami, zawsze rano
przed pracą. Mieszkałam wtedy w samym centrum Wrocławia, było łatwiej… było
łatwiej zrzucić też kilogramy 😊
Był czas, że
kawę piłam zupełnie sama. Powroty do domu po pracy były dla mnie tak trudne, że
zanim zaczęłam w domu funkcjonować, zrzucałam buty, odkładałam torebkę i
biegłam do kawiarki. Wiosna, lato czy zima…nie ważne, to był rytuał przejścia.
Wynosiłam kawę na taras i przez dwadzieścia minut wracałam do siebie, żeby być
naturalną, spokojną, uśmiechniętą mamą.
Dziś picie
kawy to mój poranny rytuał, spacer po ogrodzie i wycieszenie. Druga kawa to
czas drzemki dzieci i kolejne przejście do mojego świata pisarskiego. Robię
kawę, jej zapach mnie uspokaja i wycisza. Przywołuje obrazy i słowa. Dzieci
śpią w tle leci muzyka, a ja piszę. Jak to się dzieje, że od małych rączek,
bajek, klocków i karmienia (wiecznego karmienia 😊) mogę przejść do historii kobiet?
Trudnych historii. To proste. Zapraszam moje „natchnienie pisarskie” na kawę.
Mówię mu „Witaj Piękna, co masz dzisiaj do powiedzenia? O czym mam pisać?” i
zaraz po tym leją się słowa na klawiaturę. Wiesz, próbowałam z herbatą… oj
słabo szło, zakładałam szpilki i sukienkę, nie szło wcale, zapraszałam „natchnienie”
na randkę, a ono uciekało, gdzie pieprz rośnie i w głowę się stukało. „Szalona!
Nie zmieniaj tego co piękne!”
Trzecia kawa
jest powitaniem męża po pracy. Nasze pięć minut, kiedy wchodzi do domu i wszystkie
dzieci wiedzą, że to święta chwila. Po sześciu latach razem, ja ciągle pytam,
jaką kawę pije! Nie umiem zapamiętać 😊 Tylko o tym na głos nie mówię, bo
wiesz wypadałoby już jednak zapamiętać 😊
wszystkie nasze felietony znajdziesz tutaj Fusami treściowane wakacje
Moją książkę kupisz tutaj OSOBISTA WOJNA
Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń