Ścieżka cz. II jesienne opowiadanie Barbara Grzymkowska-Blok
Ścieżka
Część II
Lidka z plecakiem i czekoladą na ustach.
Lidka wpatrzona w bezkres gór.
Lidka uśmiechnięta. Z własnym głosem w głowie. Z tysiącem niewypowiedzianych marzeń. Słów.
Lidka wracająca sama autem do Poznania. Z kawą kupioną na stacji benzynowej i melodią codzienności dnia.
Lidka jedną nogą stąpająca już w nowym życiu, ale jeszcze jak sarna – z duszą na ramieniu.
– Masz tu wszystkie informacje o nowym lokalu. Dodatkowo podania o pracę, które już są przebrane. Teraz od ciebie zależy, kogo zatrudnisz. Będziesz miała swój zespół. Klucze do mieszkania. Kamienica stara, ale podobno piękna. Zielona okolica.
Jurek. Szef. Przyjaciel. Opiekun. Zawsze myśli o swoich pracownikach. Skoro wysyła ją do nowego oddziału, to wie, co robi, i pewnie je potrzebuje.
„Nikt w ciebie bardziej nie uwierzy niż ty sama” – powiedziała kiedyś mama, całując ją w czoło i klepiąc po ramieniu.
To jedno zdanie okazało się największą życiową prawdą. Nawet to, że Jurek w nią wierzy, nie sprawia, że ona wierzy w siebie.
Wynajmij mieszkanie, spakuj swoje życie, wyjedź…
Odhacza kolejne zadania.
Jeszcze raz musi spotkać kobietę z parku. Chce jej podziękować. Zamknąć ten poznański rozdział. Może nawet zapytać o to, co dalej.
****
Lidka z uśmiechem na twarzy. Nawet jesienne drzewa to zauważają.
Lidka z kawą. Wpatrzona w chmury. Marszcząca czoło. Planująca. Zaciekawiona. Lekko przestraszona.
Lidka z liściem na głowie.
– Wróciłaś? – Kobieta pojawia się tak samo nagle, jak nagle zniknęła po opowieści o brzozowej witce. – Masz listek na głowie. Uśmiechasz się. To dzisiaj rzadkość.
Sukienka w czerwone kropki. Żółty sweter z niedbale zwisającymi rękawami. Worek i kolorowe martensy. Jesienne ubranie kobiety przypomina Lidce babcię. Burza włosów, z których wystają barwne spinki. Konstrukcja przypomina gniazdo na głowie. Kobieta była inna, jakby metafizyczna, jednak Lidka się nie bała tej nowej odsłony.
– Zrobiłam to – powiedziała. Usiadła prosto i spojrzała w zielone oczy kolorowej postaci. –Pamiętasz…? Kazałaś mi wyrzucić brzozową witkę i posprzątać. Zrobiłam to!
– Oczywiście, że pamiętam. Wiedziałam, że wrócisz. Zadziałało?
Kobieta oparła się o ławkę i zaczęła czegoś szukać w worku, jakby nie czekała na odpowiedź. Lidka patrzyła na nią z niedowierzaniem. Sama nie wierzyła, że zaczęła robić takie dziwne rzeczy i do tego czerpać z tego radość. Ona, taka mocno stąpająca po ziemi, wierząca w rozum i naukę.
– Tak. To znaczy nie wiem co, witka czy nasza rozmowa, ale coś zadziałało. Pojechałam w góry na trzy dni. Sama. Wróciłam tam, gdzie się poznaliśmy. Stałam pod tamtą knajpą i szeptałam twoje zaklęcie, a potem witkę wyrzuciłam za siebie… Poczułam się wolna i silna. Jadłam i chodziłampo górach. Zaczęłam się uśmiechać.
– To nie witka ani zaklęcie. To twoja wiara w to, że będzie już dobrze. Sama pożegnałaś przeszłość. Witka to tylko narzędzie. I co teraz? – Wyjęła torebkę z cukierkami i poczęstowała Lidkę.
– Moje ulubione. Michałki. Zjedz jednego. No masz, nie krępuj się. Od jednego nie przytyjesz. To co teraz?
Lidka powoli wyjęła cukierek z papierka i pozwoliła, aby rozpuścił się na języku. Ciamkała i śmiała się przy tym jak dziecko.
Dwie kobiety z czekoladą na ustach i z uśmiechem. Wolne.
– Teraz wyjeżdżam. Do innego miasta. Nie wiem, na jak długo, i nie wiem, co mnie tam spotka. Nowa praca, nowe wyzwania, nowe mieszkanie. Wszystko nowe, obce i inne.
– Nowe życie. Cieszysz się czy się boisz? – Kobieta wyciągnęła w stronę Lidki kolejny cukierek. – Chcesz jeszcze? Bierz, dopiero kupiłam…
W ciszy pozwalały czekoladzie rozpływać się w ustach. Kawałki orzechów były niczym drażniące znaki zapytania.
– Chyba i to, i to. Nie znam tego miasta i nie wiem, czego się spodziewać.
– Spodziewaj się tego, czego chcesz. Nowe mieszkanie. Wiesz jakie?
– W starej kamienicy, ale podobno dużo tam zieleni. Tak, jak chciałam. Pewnie nic specjalnego. Nawet nie mówię mamie, bo zawału by dostała.
– Matki zawsze martwią się na zapas. Najważniejsze, żebyś przywitała się z duchem swojego nowego domu. W dniu przyjazdu idź na zakupy i przygotuj dla was ucztę. A kiedy wejdziesz do mieszkania, ładnie się przywitaj. Najedz się do syta i zostaw wszystko na stole. Zanim pójdziesz spać, pomyj podłogi i posprzątaj mieszkanie. Zapal świece i okadź mieszkanie. Wywietrz i idź spać.
– Po co to wszystko? Przecież po przyjeździe nie będę miała czasu na to wszystko. Jadę tam do pracy. – Lidka wcale nie miała ochoty na te wszystkie rytuały. – Dziękuję ci za tamto, ale wiesz…
– Wiem… – ucięła kobieta i wbiła wzrok w swoje buty – Ale myślałam, że jedziesz tam żyć, nie wegetować. Do życia trzeba dobrej energii. Zrobisz, jak uważasz. Teraz muszę już iść.
Wstała i pomachała Lidce. Zniknęła tuż za zakrętem parkowej ścieżki.
***
Lidka ze wspomnieniem czekolady na ustach.
Lidka z włosami pełnymi małych listków.
Lidka na nowej ścieżce ze starymi nawykami.
Życie z niespodziankami. Kobieta w kolorowych butach. Nowe mieszkanie i nowa praca. Wszystko działo się równolegle i było dla niej tak dziwne, tak nowe, że wydawało się wręcz nierealne.
Dzwonek telefonu wyrwał ją z czekoladowych myśli.
– Kochana, jutro kolacja u nas. Tylko się nie spóźnij, bo będę czekać na ciebie z twoim ulubionym daniem. – Edyta ciepłym głosem śpiewała do telefonu. – Mussaka! Do tego najlepsze greckie wino! Będziemy świętować twoje nowe życie!
– Będę, będę! Punkt dziewiętnasta jestem u was!
Jeśli jesteś tu pierwszy raz pozwól, że Ci się przedstawię.
Komentarze
Prześlij komentarz
Cóż jestem typową kobietą i uwielbiam rozmowy, Twój komentarz jest dla mnie ważny i bardzo Ci za niego dziękuję!! Jest dla mnie namiastką tej długiej rozmowy, gdybyśmy się spotkały:)