Jak ja ładuję baterie każdego dnia?
Jesień jest wyjątkowa i nie należy zmniejszać jej wagi.
Przede wszystkim to pora przejściowa od lata do zimy. Czas, w którym w
naturalny sposób możemy zwolnić bez większego problemu. Spowalnia nas natura,
która nas prowadzi. Ja od kilku lat żyję według pór roku i choć ta jesień jest szybka i dynamiczna, to
moje wnętrze zwalnia i otula się ciepłym kocem. Najważniejsze są przygotowania
i rytuały. Przez wiele lat jadłam co popadnie, szybko i byle jak. Potem był czas
kiedy nic nie jadłam, żyłam na papierosach i energetykach popijanych kawą. W
całym stresie, który dostałam od życia totalnie o sobie zapomniałam. Przebudzenie
przyszło kiedy moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Kiedy więcej czasu przeleżałam
w łóżku oraz spędziłam w bólach w toalecie, odwrotu już nie było. Nastąpił czas
wyniszczenia mojego organizmu. Owszem byłam szczupła, chuda wręcz. Miałam siną,
fioletową skórę, suchą i zero siły do życia. Ciągle zadawałam sobie pytanie
dlaczego ja? I z braku odpowiedzi
sięgałam po kolejnego papierosa. Co się zmieniło? Być może ból stał się nie do
zniesienia. Być może psychika uzdrowiona szybciej niż ciało podpowiedziała mi, po prostu przerwij to. Zaczęłam stopniowo wyrzucać
to co mi nie służy. Najpierw w odstawkę poszły energetyki. Zastąpiła ją
codzienna piętnastominutowa sesja jogi o poranku oraz woda z cytryną, latem
zimna, zimą ciepła. Potem wprowadziłam śniadania. Jajecznica, tylko w weekendy,
a potem omlety i kanapki. Jednak po takim wyniszczeniu mojego organizmu musiałby
stać się cud, żeby moje ciało nie dostało bardziej po dupie. O tym musiałam się
przekonać już kilka miesięcy później, kiedy ciało dostało niezbędne składniki
do życia, zaczęło je hiper magazynować i dostałam insulionooporności. Dwa kilogramy więcej w jeden wieczór,
codziennie mnie więcej. Codziennie więcej przestrzeni do kochania. Tak się nie
da żyć kiedy nie mogłam wejść po schodach. Ta joga poranna nic mi nie daje, więc przestałam ćwiczyć. Zaszyłam się
w kanapie i wciągałam moje ulubione ciastka regionalne… Życie się poukładało i
przyszedł pomysł na dziecko. Dietetyk, szereg badań, leki, witaminy i ćwiczenia.
Wszystko odpowiednio dobrane do mojego schorzenia. Leczenie duszy przy tym. Pełna
stabilizacja z endometriozą w tle.
Dziś dwa lata po urodzeniu bliźniaków, staram się
ustabilizować cukier w moim organizmie w sposób naturalny, biorę suplementy i
czasem z sukcesem eliminuje słodycze. Moja waga nadal jest zbyt duża, ale nie
rosnę. Po co to piszę? Bo nie jestem jedyna? Bo Ty nie jesteś jedyna? Bo każda
z nas ma momenty kiedy jest chuda jak patyk albo przypomina Glorię, bo każda
zbyt chuda bywa chora, nieszczęśliwa tak samo jak ta otyła. Jesteśmy wszystkie
do siebie podobne. Kiedy siadam z Wami do stołu na spotkaniach, kiedy
podchodzicie do mnie wysokie, szczupłe, niskie i miękkie, pulchne, kiedy z moją
tuszą uda mi się Was poprzytulać i wyściskać, okazuje się że mamy wszystkie
podobne problemy i to nie tylko te z facetami.
Czasem czuję się jak inspirujący wieloryb, ale to są tylko chwile, bo
wiem że nie jestem sama.
Jesień to dobry czas na nowe. U mnie dzieje się na całego.
Mam spotkania z Wami, promocja książki jest
świetna. Lubię to bardzo. W końcu prowadzę własną firmę. W końcu robię
to co kocham. Bliźniaki już duże i spędzać czas z nimi to przyjemność. Po kilku
miesiącach wracam też powoli do aktywności fizycznych. Udowodniłam sobie, że
mogę żyć bez słodyczy. Marne to życie 😊 ale da się! Zwłaszcza, że zaczęłam pisać
kolejną książkę. I mam ją zamiar na wiosnę skończyć.
Wróćmy jednak do przygotowań. Każda zmiana ich wymaga. Nic
się nie zadzieje bez przyczyny ani samo. Jesień to czas na przygotowania. Wszelkiej
maści zbieractwo ma teraz pole do popisu. Ja zbieram szyszki, kawałki drewna,
owoce do słoików, pewnie kolejne kilogramy. Przygotowuje swoje rytuały i do
nich też zbieram różne elementy. Poszukuję np. ciszy. U mnie jej nie ma. Niestety.
Szukam też świętego spokoju. Totalny brak na magazynie. Cud bycia mamą
bliźniaków, polega na tym, że zapominasz o istnieniu wielu cudownych eliksirów.
Co mi pomaga przetrwać? Coś bardzo małego. Coś co okazuje się totalnie na
miejscu. Normalność. Działanie. Akceptacja stanu zastanego. Przyjęcie do
wiadomości, że przecież to kolejny etap i każdy dzień zbliża nas do wolności.
Każda kolejna pomalowana ściana albo wylana herbata, pokruszone ziemniaki czy
przylepiony do krzesła makaron, kiedyś znikną z mojego życia. Tak samo jak
zniknęły klocki i zabawki moich nastolatków. Tak samo jak zniknął
wszechogarniający ból po śmierci pierwszego męża. Wszystko, bowiem ma swój czas
i kiedy on się skończy robi miejsce na następny etap.
Dlatego warto być tu i teraz, delektować się tym co jest.
Co można zrobić by jesienne chandry było bardziej znośne?
- Zalecany jest ruch na świeżym powietrzu, wyzbycie się
przekonania, że jak wieje i jest zimno to siedzimy w domu. Ja od lutego 2019
codziennie staram się chodzić po trawie, rano jest lodowata. Mokra i lodowata.
Z gorącą kawą w dłoni to cudowny rytuał. Wiem, że nie każdy może mieć ogród,
jednak jeśli masz polecam. Jeśli nie masz uciekaj do natury i zawsze pozwól
swoim stopom poczuć zmienność podłoża. Ruch na świeżym powietrzu jest najlepszy
na smutki. Może to być zwykły marsz, powolny spacer, nie musisz od razu biegać wyczynowo.
-W domu polecam kakao z mlekiem ( ja tylko z kokosowym) ale
dorzuć do niego cynamon, rodzynki, orzechy, spraw sobie frajdę. Szarlotka albo
jabłka pod kruszonką z płatków owsianych, cudowne smaki.
-Kąpiel, jasne zrobić standard i odpalić świeczki, muzykę relaksacyjną
i do tego dobrać odpowiednią książkę. Polecam. Jednak raz w tygodniu zrób sobie kąpiel w chlorku magnezu.
SPOSÓB ZASTOSOWANIA
Kąpiel magnezowa
Do wanny z ciepłą wodą dodajemy od 1 do 2 szklanek chlorku magnezu, rozpuszczamy go i moczymy ciało przez około 30 minut. Podczas kąpieli nie należy używać mydła, żeli, szamponów i innych kosmetyków.
W zależności od tego, jak wrażliwą mamy skórę, w trakcie lub po kuracji możemy odczuwać lekkie pieczenie (szczypanie). Jest to zupełnie naturalny efekt i szybko przemija. Po kuracji chlorko-magnezowej możemy opłukać się czystą wodą..
Kąpiel magnezowa
Do wanny z ciepłą wodą dodajemy od 1 do 2 szklanek chlorku magnezu, rozpuszczamy go i moczymy ciało przez około 30 minut. Podczas kąpieli nie należy używać mydła, żeli, szamponów i innych kosmetyków.
W zależności od tego, jak wrażliwą mamy skórę, w trakcie lub po kuracji możemy odczuwać lekkie pieczenie (szczypanie). Jest to zupełnie naturalny efekt i szybko przemija. Po kuracji chlorko-magnezowej możemy opłukać się czystą wodą..
Ja kupuję go w sklepie tu.
Dla mnie to zupełnie inna jakość kąpieli. Wychodzę z wanny
rozluźniona i wiem, że moje ciało uzupełniło właśnie niedobór magnezu.
W dni bardzo ciężkie i późne powroty polecam kąpiel samych stóp.
Nasze matki często moczyły stopy, teraz mamy taki luksus, że można kupić miski
z masażem 😊
Aromaterapia to kolejna metoda działająca na naszą psychikę
poprzez zmysły. U mnie od jesieni do wiosny to olejek pomarańczowy, cytrynowy i
cynamonowy. W zależności od potrzeb:
Cytrynowy – wzmacnia
system odpornościowy. Odświeża powietrze oraz skutecznie odstrasza owady.
Pobudza mózg a także pomaga w stanach osłabienia. Jak wszystkie olejki
cytrusowe, jest światłoczuły i nie należy go stosować podczas opalania lub
wystawiana skóry na promienie słoneczne.
Pomarańczowy- Odpręża oraz wspomaga
sen, a także uspokaja. Bardzo skuteczny w zaburzeniach emocjonalnych, bądź
fizycznych, będących następstwem braku pewności siebie. Ze względu na swój
przyjemny zapach oraz właściwości często jest składnikiem luksusowych perfum.
Cynamonowy- • masaż rozgrzewający we własnym zakresie - kilka
kropli dodaj do oleju bazowego np. olej ze słodkich migdałów i wykonuj
delikatne ruchy masując dane partie ciała,
• aromatyzacja pomieszczeń - w niewielkiej ilości dodawaj olejek
do kominka/podgrzewacza ze świeczką. Nadaję przyjemny zapach pomieszczeniom.
• inhalację - kilka kropli dodaj do szklanki z ciepłą woda i
wdychaj opary przez krótki czas.
• kąpiel rozgrzewająca - do wanny wypełnionej 1/3 ciepłej wody
dodaj 4-6 kropli. Czas kąpieli 10-15 minut.
• dodatek do peelingów z kawy do walki z "skórką
pomarańczy".
Już nie wspomnę, że działa kojąco, bo kojarzy nam się ze
świętami Bożego Narodzenia.
Muzyka- ta robi ze mną cuda. Od rana coś
u mnie leci. Jak nie radio to ulubione kawałki z płyt. Tańczę z dziećmi i sama,
śpiewam kiedy jest mi źle, a kiedy jest dół to zawsze słucham Madonny. Jesień i
zima należą u mnie do Pana Buble, Pana Duska oraz Stinga. Ci trzej mają całe
moje serce 😊
Przytulanie i ciepłe skarpety. Czy mam Ci
przypominać o ciepłych skarpetach? No właśnie. Lepiej pamiętaj o przytulaniu.
Nawet jak Cię mąż wkurza i nie gadacie od tygodnia przytul go. Dzieci to
standard przytulania, ale gdyby tak położyć się z nastolatkami i jak kiedyś popatrzeć
im w oczy? Rozczulić ich trochę swoim ciepłem? Przytul kota, psa a jak trzeba
to nawet sąsiada.
Dobra o dobrej książce nie będę nawet
wspominać, bo skoro tu jesteś to wiesz, że moja książka jest wspaniała na
jesienne i zimowe wieczory. Pisana właśnie z myślą terapeutyczną, wspiera i
pomaga iść do przodu. Możesz ją kupić tutaj
Jest w czym wybierać albo stosować
wszystko jak leci. Ja osobiście robię to wszystko i oprócz siły mam ogromną
ochotę żyć i śmiać się, mimo wielu problemów, które zawsze gdzieś są i będą, bo
są po prostu wpisane w moje życie. Tak jak i Twoje. Róbmy swoje.
Ciepłej jesieni 😊
Basia
Komentarze
Prześlij komentarz
Cóż jestem typową kobietą i uwielbiam rozmowy, Twój komentarz jest dla mnie ważny i bardzo Ci za niego dziękuję!! Jest dla mnie namiastką tej długiej rozmowy, gdybyśmy się spotkały:)