Wersja robocza nr 6,7,8,9...
Wersja robocza nr 6,7,8,9..., bo jak zacząć kiedy ma się takie zaległości? więc zaczynam teraźniejszością...
Jak to możliwe, że uwielbiam poniedziałki, a stycznia wręcz nie znoszę?
"Wczoraj odbierając Kacpra ze szkoły tak zmarzłam, że po powrocie przez godzinę nie mogłam dojść do siebie, a przecież byłam ciepło ubrana..."-"Bo ty zmarzluch jesteś, przesadzasz troszkę, bo ja też wczoraj byłam na spacerze i wczoraj było cieplej niż dzisiaj"-podsumowała mnie najlepsza z najlepszych psiółek. Ja zmarzluch, tak właśnie zmarzluch jestem...uwielbiam jak jest ciepło i nienawidzę, kiedy mój mąż wchodzi do sypialni i pierwsze kroki kieruje wprost do kaloryfera, żeby go zakręcić. Wypadł mi dysk lub stawiając inną diagnozę przytyłam i odezwała się przepuklina, więc leżę. Kolejny tydzień, nawet spacer z psem ( dodajmy niereformowalnym spanielem, który uwielbia ciągnąć...) jest niemożliwy, bo boli. Boli bardzo, wszędzie i ciągle, a najbardziej w nodze... Jednak ma to też dobre plusy, bo ciągle ćwiczę- leżąc, specjalne ćwiczenia, mniej się objadam, choć dziwne do lodówki zawsze mam siłę się doczłapać:)leżę i czytam, gram z dziećmi w gry, przytulam się i wstaje tylko, żeby ugotować obiad, zrobić pranie, poodkurzać, zrobić lekcje, poprasować, wypuścić psa i wpuścić kota, dać Natalii syrop, a tak ciągle leżę...na podłodze i na materacu , który bez zgody męża kupiłam za zbyt duże pieniądze i bez konsultacji...tydzień się gniewał...potem zaczął kupować różne artykuły spożywcze bez zasięgnięcia opinii czy się nada...,a teraz materac z merynosów jak znalazł...jednak już nie robimy żadnych pokazów dla znajomych:) reasumując zatem nie znoszę stycznia, bo zimny, szary lecz kocham zimę właśnie taką zaśnieżoną...uwielbiam Narnię i chciałabym poznać Fauna. Zaraziłam tym Kacpra, zaczęło się niewinnie od filmów, ale w ten wtorek zabrałam go go do biblioteki, gdzie wypożyczyliśmy książkę...mały, ośmioletni chłopczyk, z ryzykiem dysleksji, z totalną niechęcią do książek i czytania na głos, przeczytał w dwa dni 40 stron!! Czyta wszędzie w bibliotece, w samochodzie, w toalecie, w łóżku i powiem Wam, że wiem teraz co czuła moja mama zdejmując ze mnie książki kiedy zasypiałam, co czuje mój mąż kiedy kładzie się obok mnie i dzieli nas okładka...mam nadzieje, że czuła to samo, bo ja czuję nieopisaną dumę. Łapie te chwilę w butelkę i modlę się po cichu, żeby to powtarzało się codziennie, codziennie, codziennie...
"Podwiń rękawki, a teraz wymieszaj składniki, dobrze Ci idzie"- "Bo ja będę kucharką"- " I co będziesz gotować?"-"mamo ble, mogłam nie chcieć tego wymieszać, mam brudne rączki...Będziesz kucharką?-Nie kelnerką.-OK." Ciasteczka wyszły pyszne, w sumie tak bardzo, że kompletnie nie liczył się ich wygląd, a rozmyły się ciut...mam już nie kupować ciastek i zostałam przegłosowana. Jak chcesz coś słodkiego to sobie to zrób, ugotuj i upiecz...czy to nie najlepszy sposób na łasucha?
Lubisz z mamusia zostawać w domu? TAK!! Dlaczego? Bo jak mi się nudzi to zaraz mówisz " może upieczemy ciasteczka?"- dietetyk dziecięca, zapewne by mnie zjechała z góry na dół...nudzisz się -ciasteczka, smucisz się- ciasteczka, udało ci się w nagrodę- ciasteczka...wychowuję sobie kompana niedoli, w przyszłości łączyć nas w bólu będzie nie tylko zakup nowego ciucha, ale również dieta odchudzająca:) teraz Natka jest najśliczniejsza i ma cudną figurę, bo jeśli można mieć talie osy w wieku 5 lat , to ona ja ma:)
Wracając do stycznia, tkwię w tym samym miejscu co w listopadzie, bo grudzień to w ogóle wypadł mi z kalendarza, ale jest super i właśnie dziś to sobie w bardzo dziwnych okolicznościach uświadomiłam, a zupełnie się o tym przekonałam, kiedy przy moim fotelu stał duży kubek ciepłej herbaty z miodem i cytryną, podany przez kogoś dla mnie bardzo ważnego...
ciepłej nocy i cudownego, magicznego dnia
Basi
Jak to możliwe, że uwielbiam poniedziałki, a stycznia wręcz nie znoszę?
"Wczoraj odbierając Kacpra ze szkoły tak zmarzłam, że po powrocie przez godzinę nie mogłam dojść do siebie, a przecież byłam ciepło ubrana..."-"Bo ty zmarzluch jesteś, przesadzasz troszkę, bo ja też wczoraj byłam na spacerze i wczoraj było cieplej niż dzisiaj"-podsumowała mnie najlepsza z najlepszych psiółek. Ja zmarzluch, tak właśnie zmarzluch jestem...uwielbiam jak jest ciepło i nienawidzę, kiedy mój mąż wchodzi do sypialni i pierwsze kroki kieruje wprost do kaloryfera, żeby go zakręcić. Wypadł mi dysk lub stawiając inną diagnozę przytyłam i odezwała się przepuklina, więc leżę. Kolejny tydzień, nawet spacer z psem ( dodajmy niereformowalnym spanielem, który uwielbia ciągnąć...) jest niemożliwy, bo boli. Boli bardzo, wszędzie i ciągle, a najbardziej w nodze... Jednak ma to też dobre plusy, bo ciągle ćwiczę- leżąc, specjalne ćwiczenia, mniej się objadam, choć dziwne do lodówki zawsze mam siłę się doczłapać:)leżę i czytam, gram z dziećmi w gry, przytulam się i wstaje tylko, żeby ugotować obiad, zrobić pranie, poodkurzać, zrobić lekcje, poprasować, wypuścić psa i wpuścić kota, dać Natalii syrop, a tak ciągle leżę...na podłodze i na materacu , który bez zgody męża kupiłam za zbyt duże pieniądze i bez konsultacji...tydzień się gniewał...potem zaczął kupować różne artykuły spożywcze bez zasięgnięcia opinii czy się nada...,a teraz materac z merynosów jak znalazł...jednak już nie robimy żadnych pokazów dla znajomych:) reasumując zatem nie znoszę stycznia, bo zimny, szary lecz kocham zimę właśnie taką zaśnieżoną...uwielbiam Narnię i chciałabym poznać Fauna. Zaraziłam tym Kacpra, zaczęło się niewinnie od filmów, ale w ten wtorek zabrałam go go do biblioteki, gdzie wypożyczyliśmy książkę...mały, ośmioletni chłopczyk, z ryzykiem dysleksji, z totalną niechęcią do książek i czytania na głos, przeczytał w dwa dni 40 stron!! Czyta wszędzie w bibliotece, w samochodzie, w toalecie, w łóżku i powiem Wam, że wiem teraz co czuła moja mama zdejmując ze mnie książki kiedy zasypiałam, co czuje mój mąż kiedy kładzie się obok mnie i dzieli nas okładka...mam nadzieje, że czuła to samo, bo ja czuję nieopisaną dumę. Łapie te chwilę w butelkę i modlę się po cichu, żeby to powtarzało się codziennie, codziennie, codziennie...
"Podwiń rękawki, a teraz wymieszaj składniki, dobrze Ci idzie"- "Bo ja będę kucharką"- " I co będziesz gotować?"-"mamo ble, mogłam nie chcieć tego wymieszać, mam brudne rączki...Będziesz kucharką?-Nie kelnerką.-OK." Ciasteczka wyszły pyszne, w sumie tak bardzo, że kompletnie nie liczył się ich wygląd, a rozmyły się ciut...mam już nie kupować ciastek i zostałam przegłosowana. Jak chcesz coś słodkiego to sobie to zrób, ugotuj i upiecz...czy to nie najlepszy sposób na łasucha?
Lubisz z mamusia zostawać w domu? TAK!! Dlaczego? Bo jak mi się nudzi to zaraz mówisz " może upieczemy ciasteczka?"- dietetyk dziecięca, zapewne by mnie zjechała z góry na dół...nudzisz się -ciasteczka, smucisz się- ciasteczka, udało ci się w nagrodę- ciasteczka...wychowuję sobie kompana niedoli, w przyszłości łączyć nas w bólu będzie nie tylko zakup nowego ciucha, ale również dieta odchudzająca:) teraz Natka jest najśliczniejsza i ma cudną figurę, bo jeśli można mieć talie osy w wieku 5 lat , to ona ja ma:)
Wracając do stycznia, tkwię w tym samym miejscu co w listopadzie, bo grudzień to w ogóle wypadł mi z kalendarza, ale jest super i właśnie dziś to sobie w bardzo dziwnych okolicznościach uświadomiłam, a zupełnie się o tym przekonałam, kiedy przy moim fotelu stał duży kubek ciepłej herbaty z miodem i cytryną, podany przez kogoś dla mnie bardzo ważnego...
ciepłej nocy i cudownego, magicznego dnia
Basi
no i takiego wpisu potrzebowałam...idę robic cisteczka :D
OdpowiedzUsuńZofia stwierdziła przy śniadaniu, że zostanie siostrą zakonną.
OdpowiedzUsuńFauna sama chętnie bym poznała.
Muszę sobie kupić fotel.
:-)