Pięknie i blisko, czyli pierwsza wycieczka z maluchami:)

Hej:) nadszedł czas na nowy post:) tak jak sobie obiecałam i złożyłam publiczną obietnicę będę pisać:) po urodzeniu dzieci jest to bardzo trudne, ale uparłam się. Czas mija nam tak szybko, że codziennie mam jakieś halucynacje. Codziennie wstajemy o 6.30 maluchy dosypiają do 7.30, czyli budzą się w momencie trzaśnięcia drzwiami przez starsze dzieci. Potem karmienie i poranna toaleta maluchów, koło 9 kolejna krótka drzemka, w której Matka bierze ekspres prysznic...W tym tygodniu dzieci bawią się już na macie, patrzą mi w oczy przy piersi ( tak, bo karmię tylko piersią oboje). Codziennie dwie godziny minimum spacer, ten czas uwielbiam najbardziej. Chodzę i nadrabiam telefony do przyjaciółek:) Spacerowanie jest dość utrudnione, bo na naszym osiedlu budzę mega zainteresowanie! sic. nie ma dnia by mnie ktoś nie zaczepił, starsze Panie podziwiają, współczują, młode łączą się w bólu. Panowie starsi patrzą z respektem i niedowierzaniem, jak ona  dała to urodzić? młodzi odwracają wzrok, jakby się bali, że to zaraźliwe:))
a ja pomykam i gadam, robię zdjęcia i śmieje się do nieba:) Jeśli pada dzieci stoją zaparkowane na tarasie, a co zimę też tak przejdziemy:)
Jestem domatorką, mój dom zawsze jest udekorowany, w weekend zawsze piekę jakieś ciacho, w tle leci muzyka, zimą są świeczki i grzane wino, ale kocham wyjeżdżać!!! zawsze w ten sposób się regeneruje, zmiana środowiska jest dla mnie jak pobyt w spa:) Wystarczy godzina drogi od domu, jeden dzień, a ja jestem mega szczęśliwa i spokojna.
Od czterech lat wyjeżdżamy na weekendy, czasem na dwa dni czasem na jeden. Często planujemy  nasze wycieczki, a czasem jedziemy na spontanie. Nasza rodzina jest teraz sześcioosobowa i właśnie dlatego musieliśmy zmienić auto.Czekaliśmy dwa miesiące na naszego VW Sharana, jako samochód dla dużej rodziny. Czekaliśmy na niego bardzo!! Pierwszy weekend, piękna jesienna pogoda i plany naszej pierwszej wycieczki w pełnym komplecie. Musiało być blisko, godzina drogi autem, łono natury, ale na tyle blisko ludzi by móc coś kupić do jedzenia na obiad. Na tą chwilę omijamy restauracje, więc tym razem posilaliśmy się hot dogami na stacji benzynowej;) zabraliśmy tylko termosy z kawą i herbatą, jabłka, orzechy i croissanty. Wyjechaliśmy z domu o 11.30, a o 19 wróciliśmy!!
Kierunek Milicz!!
Tam zwiedziliśmy Zamek  , a właściwie jego ruiny:)




Tu największą frajdę miały dzieciaki, bo można puścić wodze fantazji penetrując ruiny!

Potem ruszyliśmy w stronę pięknego parku, ale ten po huraganie Ksawerym jest nieczynny do odwołania, został niestety zniszczony. Park znajduje się przy Pałacu Joachima von Maltzana, dziś jest tam Szkoła Leśna. Obiekt odnowiony, ale wstępu do środka nie ma chyba, że podczas lekcji:) Najbardziej było nam szkoda parku, jest piękny, ale wszędzie było widać połamane drzewa.






 Ruszyliśmy w stronę centrum, tam znaleźliśmy piękny kościół.


Chwilę podziwialiśmy piękny kościół budowany na wzór kościoła Pokoju w Świdnicy, którym byliśmy zachwyceni ponad rok temu. Ku uciesze dzieci właśnie tu zjedliśmy nasz obiad:) po tej przygodzie postanowiłam zabierać nie tylko przekąski i ciepłe picie, ale następnym razem zabieram obiad!:) Jeśli macie sprawdzone przepisy piknikowe to proszę o przepisy:) 

Było nam mało, a mi strasznie chciało się spaceru wśród drzew!!ptaków i zieleni. Ruszyliśmy nad Stawy Milickie!!
A tam:



Piękne stawy, cudowna Złota Polska Jesień, ale zdjęcia nie oddadzą tego uroku!! nie usłyszycie ptaków, nie zobaczycie ryb, ani nie poczujecie wiatru we włosach...pięknie tam, choć niespokojnie, bo ludzi bardzo dużo. Cudownie i już wiem, że tam wrócimy!!

Maluchy spały cały dzień, budziłam je na karmienie i przewijanie, było ciepło, słonecznie i bezwietrznie. Naładowałam swoje baterie, nacieszyłam się dziećmi.





a samochód sprawił się doskonale.  Szkoda tylko, że bliźniaki nic nie będą pamiętały:)

Chciałam Wam jeszcze pokazać naszą lodówkę:

Po stronie, gdzie mamy barek są magnesy z naszych wspólnych wycieczek, całą rodzinką. Po tej drugiej stronie, gdzie jest lód są magnesy z wycieczek dzieci, prezenty od rodziny i znajomych. Kiedy trafiamy do miejsca w którym był ktoś z nas, magnes trafia na drugą stronę. W wielu miejscach, w których nie byliśmy nie kupiliśmy magnesu, dlatego jest plan, by tam wrócić. 
Chcemy też zrobić ścianę na której będziemy wieszać nasze zdobycze. 
Tak obaliłam własny mit, że z dziećmi to my już nigdzie i nigdy...bo muszę się przyznać bałam się bardzo...ale okazało się, że nawet z maluchami na piersi można się zorganizować.

Najbardziej lubię takie dni, zostawiamy nasze problemy w domu...nikt nie myśli o pracy, o szkole...ciągle rozmawiamy, śmiejemy się, docinamy sobie, żartujemy, wszystko po to by w niedzielne poranki siadać w łóżku i wspominać:) W ten sposób tworzymy wspomnienia, nasz wspólny świat, nasz język, który rozumiemy tylko my.

A i w Miliczu jest super święto Dni Karpia obchodzone we wrześniu, w przyszłym roku będziemy tam na 100% jedźcie do Milicza, bo tam pięknie jest:)

Miłego weekendu:)

Zapraszam na mój profil na instagram  #florysztuka  :)

Komentarze

  1. Piekna wicieczka az milo sie oglada taka szczesliwa rodzinke .Podroze sa wspaniale ja tez lubie takie oderwanie .Supergratuluje Malgorzata

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Cóż jestem typową kobietą i uwielbiam rozmowy, Twój komentarz jest dla mnie ważny i bardzo Ci za niego dziękuję!! Jest dla mnie namiastką tej długiej rozmowy, gdybyśmy się spotkały:)

Popularne posty