Moja bajka...
Dacie wiarę, że marzenia się spełniają? Wiecie, że czasami wystarczy z uporem maniaka powtarzać sobie jeszcze będę szczęśliwa? A potem robić te wszystkie rzeczy, o których mówią na terapii czy na coachingu...potem trzeba zakochać się jak zakochują się małolaty, żadna krótka chemia, tylko ta miłość bez możliwości samodzielnego oddychania...wiecie znacie to:) musi być obustronna, to wtedy, gdy wybranek ma aurę:) lata nad ziemią, a jego znajomi i rodzina Ci dziękują, Ty nie wiesz za co, a oni za to Wasze szczęście...potem budujesz swoje nowe życie i nowe wspomnienia, celebrujesz chwile i nowe rytuały...pijesz kawę rano zawsze z tych samych kubków, słuchasz muzyki i tańczysz w deszczu...dzieci patrzą na Ciebie i nie wierzą, że ich matka tak pięknie się uśmiecha i potrafi rano śpiewać, a nie tylko pośpieszać...przytula i odpuszcza, jest wyciszona i cała happy...Mamo jak Ty się zmieniłaś...najpiękniejszy komplement ever...
Najpiękniejszy moment jest wtedy, gdy ludzie spotykają Cię i patrzą Ci się w oczy i widzą szczęście...To się tak da? Da się...potem z tej szalonej miłości pojawiają się kolejne dzieci i nagle marzenia się spełniają, a Ty nie wiesz kiedy...nadal zastanawiasz się czy to dobrze i w ogóle jak to się stało, że znowu nie śpisz, pijesz zimną kawę, a telefon do przyjaciółki jest jedynym kołem ratunkowym, a Fb jedynym oknem na świat...zastanawiasz się chwilę nad bolącą raną po cc, ale przecież ona nie boli tak jak ta przeszłość, której już nie ma...pochylasz się nad swoim samorozwojem i zapominasz...hmm...co ja chciałam? Jak to się stało, że dobrowolnie weszłam kolejny raz na karuzelę? co bawi i cieszy, straszy i mdli? a tak to ta miłość, bez której nie mogę sama oddychać, to te marzenia co się spełniają, to to szczęście i uśmiech dziecka...te małe oczy, rączki i paluszki, ten zapach i te duże dzieci co się rozczulają i nie mogą uwierzyć...i pomyśleć, że to moja siostra...mój brat...słodziaki...itp...i te tarcia i zazdrość, ich przytulasz a mnie już mniej, dla nich jesteś, a ja? ech to wszystko nic, bo ten wielki facet, bierze na ręce swoje dzieci i one cichną i śpią w jego ramionach, a Ty odpływasz:) dzielisz się miłością, bo masz z kim...wcześniej tego nie znałam...i tylko czerpać z tej miłości od wszystkich...a miłość wiadomo ma wiele składników i nie wszystkie smakują np. zazdrość czy zmęczenie...a niektórymi nie mogę się najeść np. czułością i spojrzeniem w Twoje oczy...kocham Cię...
Poznajcie
Gratuluje sluczne dzieciaczki.Ciesze sie Pani szczesciem.Duzo zdrowka .
OdpowiedzUsuńBasiu, szczere gratulacje i dużo zdrówka dla całej Twojej Rodziny od Gryszczuków
OdpowiedzUsuńTo takie piękne co piszesz Basiu, takie prawdziwe. Kochaj i bądź kochana.
OdpowiedzUsuńgratuluje kochana!
OdpowiedzUsuńniech dzieci rosna zdrowo!
w pelni rozumiem to co czujesz...mam 44 lata,moj synko ma 2 lata.corki 14 i 11 lat.gdyby ktos wczesniej mi powiedzial,ze po 40tce bede mloda mamusia...a jednak! wszyscy szalejemy z milosci do naszego malucha.tato zwariowal na jego punkcie.
Caluje Was
Bardzo Wam dziękuję za każde słowo i gratulacje:) przesyłam masę uścisków:)
OdpowiedzUsuń